4.11.2013

39. Wyznaczanie granic


Obudziłam się oparta o ramię Gerarda z ogromnym bólem głowy. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam moich przyjaciół w nienajlepszym stanie. Trzymali się kurczowo za swoje głowy i przeklinali pod nosem. Miałam nadzieję, że to tylko i wyłącznie sen, nie obudziłam się w barcelońskiej celi, że to mi się tylko przyśniło.
Na moje nieszczęście Gerard utwierdził mnie w przekonaniu, że ostatnia noc należała do najbardziej szalonych w całym naszym życiu. Kiedy zdałam sobie sprawę, że impreza zakończyła się dla wszystkich przyjazdem policji i wsadzeniem nas do radiowozów, myślałam, że dosłownie spalę się ze wstydu. Nigdy, przenigdy nie uczestniczyłam w czymś takim. Zawsze należałam do osób, które potrafią zachować umiar jeśli chodzi o alkohol i bawią się równie dobrze bez niego.
Słysząc, że zdzieliłam Ibrahima po twarzy swoją torebką myślałam, że gorzej być nie może. Byłam na niego wściekła, że nie powiedział mi o swoich planach (albo tylko o mrzonkach) i zamącił w mojej głowie wysoko procentowy alkohol, który spowodował, że nie zapanowałam nad swoimi nerwami. Chciałam go za to przeprosić, ale policjant objaśnił nam, że wypuści nas dopiero w południe, ponieważ muszą załatwić formalności związane z wpłaceniem kaucji za każdego z nas. Na szczęście było nas na to stać i nie musieliśmy spędzić, aż 24 godzin tak jak nam grożono.
Widząc wchodzącą Cristinę i jej minę, wiedziałam że jej mąż zareagował jeszcze gorzej na to całe zajście.
- O co tu chodzi? Możesz mi powiedzieć, Charlie? – wyszłam tuż za nią i od razu skierowałyśmy się do wyjścia. Reszta czekała na swoje dziewczyny bądź chłopaków, którzy mieli się po nich stawić lada moment.
- Upiłam się i przyłożyłam Ibrahimowi. Ot, cała historia. – burknęłam pod nosem nasuwając na nos ciemne okulary, które podała mi szwagierka. Widocznie musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść. I tak się właśnie czułam!
- Jak to mu przyłożyłaś? –zapytała zaniepokojona i pchnęła tylnie drzwi, gdzie podstawiony miała swój samochód. Przed wejściem koczowali paparazzi, a ich widoku chyba bym nie zniosła. Nie po tym co się stało.
- Dowiedziałam się, że jakiś klub o niego pytał, a on mi o niczym nie raczył powiedzieć. – zapięłam pas i spojrzałam na nią bezradnie.
- Może to nic ważnego? – ruszyła z piskiem opon i wmieszała się w inne samochody, które podążały w stronę centrum.
- Nie wiem. – oparłam głową o szybę. – Chciałabym po prostu dowiadywać się od niego, a nie od Sergio. Znów poczułam jakby wszystko odbywało się gdzieś poza mną.
- Sergio tak powiedział?
- Myślał, że o tym wiem i zapytał czy Ibi już coś postanowił.
- Charlie, myślę że Ibi nic nie powiedział, ponieważ to nic ważnego. Przecież i tak teraz zostaje w Barcelonie na ten sezon i nie masz się o co martwić.
- Wiem, że to głupie, ale przez takie niedomówienia zakończył się mój poprzedni związek. Nie chciałabym, żeby to się stało z Ibim. Zwłaszcza, że my się… - ucięłam zdanie uświadamiając sobie, że nie powiedziałam jeszcze szwagierce o naszych zaręczynach.
- Co wy? – próbowała mnie ponaglić.
- Że się zaręczyliśmy. –odpowiedziałam na jednym wdechu. Cristina zjechała na pobocze i zatrzymała samochód.
- Mówisz poważnie? – spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczyma. Kiwnęłam głową i poczułam jak moje bębenki zostają miażdżone przez niemiłosierny pisk kobiety. – Jestem taka szczęśliwa! Kiedy to się stało?
- W Maroko. Chciałam Ci to powiedzieć w innych okolicznościach, ale tak wyszło. Pep i rodzice jeszcze nie wiedzą.
- Domyślam się. Kiedy im powiecie?
- Mamy zamiar pojechać do rodziców w tym tygodniu. A co do Pepa to nie wiem jaką taktykę przybrać. Trochę się boję jego reakcji. Może wybuchnąć, krzyczeć, albo co gorsza… milczeć.
- Przejmujesz się Pepem? Proszę Cię, Charlie! Zaręczyłaś się z ukochanym i nikt nie stanie wam na drodze do szczęścia, a na pewno nie mój mąż. Ja już się o to postaram!
- Dzięki, Cris. Wiem, że zachowuję się nienormalnie, ale to mój starszy brat i wiem, że chce dla mnie dobrze. Zawsze się mną opiekował i jestem mu za to wdzięczna.
- Na zawsze pozostaniesz jego młodszą siostrzyczką, ale musisz żyć swoim życiem. On założył rodzinę i Ciebie się o zdanie nie pytał. – zaśmiała się serdecznie, na co przytaknęłam głową. –Chodzi mi o to, że oboje popieramy waszą decyzję. Może po Pepie tego nie będzie widać, ale gwarantuję Ci, że on nie ma nic przeciwko.
- Cris, jesteś niezastąpiona. Jako jedna z nielicznych potrafisz poprawić mi humor i po prostu Cię uwielbiam!- uścisnęłam szwagierkę z całych sił. Podwiozła mnie pod sam dom, gdzie kręciło się kilku paparazzich. Przemknęłam jak duch przez bramkę i wbiegłam po schodach do domu.
Szukałam Ibrahima po całym domu, znalazłam go na poddaszu, gdzie segregował jakieś papiery. Oparłam się o futrynę drzwi i cicho chrząknęłam, by zwrócił na mnie uwagę. Obrócił się i ujrzałam jego łuk brwiowy, który zakrywał dość obszerny plaster.
- Kochanie, przepraszam. –zaczęłam spokojnie. – Byłam zalana w trupa i nawet nie pamiętam, że Cię uderzyłam. Jestem na siebie strasznie zła i chciałabym Cię za to przeprosić. Masz prawo być na mnie zły. – spojrzałam na niego przepraszająco. Zrobiłam w jego stronę kilka kroków i kiedy się do mnie uśmiechnął, wiedziałam że mogę go przytulić.
- Nie mam Ci tego za złe. Wiem, że byłaś na mnie zła o to, że nie powiedziałem Ci o tych klubach, ale naprawdę nie ma o czym rozmawiać. To tylko kilka nic nie znaczących ofert i tyle.
- Czyli się nie gniewasz? – uśmiechnęłam się do niego szeroko. Ibrahim pokiwał przecząco głową i złożył na moich ustach krótki pocałunek. – O niczym tak nie marzę jak o kąpieli.
Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do łazienki. Odkręcił wodę w wannie i w czasie kiedy ona się napełniała, on zajął się rozpinaniem mojej sukienki.
*
Pierwszy trening w nowym sezonie miał się odbyć dokładnie na tydzień po naszym powrocie do Barcelony. Chcieliśmy szybko skoczyć do moich rodziców na wieś, żeby poinformować ich o naszych zaręczynach. Nie bałam się ich reakcji, bo wiedziałam doskonale, że chcą mojego szczęścia i nie będą stać mi na drodze do niego.
Spakowałam podręczną torbę, bo mieliśmy się u nich zatrzymać na weekend i z niecierpliwością czekałam na guzdrzącego się Ibi’ego. Był gorszy od baby i musiał mieć przy sobie połowę swojej garderoby. Miał zdecydowanie więcej ode mnie rzeczy, a jego kolekcja np. butów ciągle i ciągle rosła. Powoli zaczynało mnie to denerwować, ale postanowiłam, że przez pewien czas przymknę na to oko. Jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli to wybuchnę. A Ibi już raz miał do czynienia z moją torebką. Po raz drugi mógłby tego nie przeżyć.
Włożyliśmy nasze rzeczy do bagażnika audi i ruszyliśmy w drogę. Ibrahim był strasznie przejęty i bał się jak wypadnie przed moimi rodzicami. Przygotował sobie kilka okolicznościowych formułek, które miał zamiar przed nimi zaprezentować, a ja miałam z tego powodu ubaw przez całą półtora godzinną drogę.
- Mamusia! – krzyknęłam wybiegając z samochodu, widząc jak rodzicielka wychodzi na werandę domu. – Nawet nie wiesz jak bardzo się stęskniłam!
- Ja za Tobą też, Charlie! Schudłaś! Znowu? – bacznie mi się przyjrzała i skarciła wzrokiem. Przewróciłam oczami i znów mocno ją uściskałam. – Jak droga?
- Szybko zleciało. Gdzie tata? – jak na zawołanie pojawił się w drzwiach. Wziął mnie w ramiona i wyściskał na wsze czasy.
- A Twój chłopak? – machnęłam ręką na Ibi’ego, żeby wreszcie wyszedł z samochodu i do nas dołączył. Szatyn wziął głęboki wdech i przywitał się z moimi rodzicami, którzy nie zjedli go na „dzień dobry” tak jak przypuszczał.
- Piękna okolica. – burknął próbując przy tym zachować spokój. Widziałam, że się denerwuje, dlatego złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
- Tak dawno was nie widziałam! Chyba z wieki! – pociągnęłam chłopaka za sobą do środka i pokazałam dość obszerny salon, gdzie znajdowały się przeróżnego rodzaju fotografie przedstawiające mnie i mojego starszego brata.
- Idę po kwiaty do samochodu. – szepnął mi na ucho Ibi. Kiwnęłam głową i usiadłam na kanapie. Rodzice spojrzeli podejrzliwie na wychodzącego chłopaka, a później na mnie.
- Czemu on taki nerwowy? – zapytał tata.
- A dziwisz mu się? Ja jak poznałam jego mamę, byłam w jeszcze większym szoku niż on teraz. Ale gdy go lepiej poznacie to zobaczycie, że to bardzo sympatyczny i urokliwy chłopak.
- Powiedz mi szczerze, Charlie. Przyjechaliście, ponieważ się zaręczyliście? – wtrąciła swoje trzy grosze mama. Jak nikt inny potrafiła przejrzeć mnie na wylot.
- Zgadza się. – wyciągnęłam przed siebie rękę i pokazałam im mój okazały pierścionek. Oboje byli pod wrażeniem wielkości kamienia oraz nienagannym gustem chłopaka przy jego wyborze. Byli trochę zasmuceni, że dowiaduję się jako ostatni, ale szybko zmienili zdanie, kiedy do salonu wszedł Ibrahim z ogromnym bukietem czerwonych róż.
- To dla Pani. – wręczył mojej mamie kwiaty, która na ich widok oniemiała z wrażenia.
- Są przepiękne. Dziękuję, Ibrahim. – odrzekła cała w skowronkach. Szybko skombinowała wazon, w którym postawiła kwiaty i usiadła z powrotem koło mojego ojca.
- Czyli zamierzacie się pobrać? – zaczął tata.
- Przyjechałem tutaj, żeby prosić Pana o rękę Charlotty. – powiedział Ibi na wdechu. Był przejęty, ja zresztą też stawałam się coraz bardziej zdenerwowana, a wzrok moich rodziców wcale mi nie ułatwiał siedzenia na kanapie w ciszy.
- Oj bujda. Gdyby tak było to przyszedłbyś najpierw do mnie, a nie do mojej córki. – tata zmroził chłopaka wzrokiem, by po chwili zaśmiać się głośno z moją mamą. – No przecież żartuję! Wiem, że w tych czasach to nie jest obowiązkowe, ale mimo wszystko cieszę się, że o to zapytałeś. Przed czy po nieważne. Liczy się intencja. Prawda?
- Zgadza się, proszę Pana.
- Kochasz moją córkę?
- Najbardziej na świecie.
- Będziesz się nią opiekował?
- Oczywiście, że tak. Kocham Charlie i chcę dla niej jak najlepiej. – tata wyciągnął ku niemu rękę, którą Ibi momentalnie uścisnął. Mama zniknęła w kuchni by przygotować kawę, a mi osobiście spadł ogromny kamień z serca.
Wypiliśmy wspólnie kawę, po której pomogłam mamie przygotować obiad. Późnym popołudniem moja rodzicielka pokazała Ibrahimowi wszystkie moje zdjęcia z dzieciństwa, na których wyglądałam łagodnie powiedziawszy szkaradnie.
*
Po powrocie na Camp Nou oczywiście wszystkie rozmowy sprowadzały się do ostatniej szalonej imprezy, która miała miejsca na tydzień przed pierwszym treningiem chłopaków. Oczywiście musiałam pojawić się przed nimi i załatwić kilka palących spraw, a później spędzić czas z nimi na murawie. Podczas kiedy oni kopali piłkę i świetnie się bawili, ja chodziłam z aparatem i próbowałam stworzyć jakieś fajne fotki do naszej galerii.
- Hej, Ibi! Opuchlizna już zeszła. Kiedy ściągasz szwy? – krzyknął Geri z drugiego końca boiska.
- Nie wiedziałem, że Cię to tak bardzo interesuje. Za dwa dni. – odrzekł spokojnie mój narzeczony.
- Kto jak kto, ale Charlie potrafi sobie podporządkować faceta. – zaśmiał się Pedro, na co reszta zareagowała tym samym.
- I mówi to facet, który nie może wyjść z domu na trening bez zapytania Sonii o zdanie? – na boisko wszedł mój brat, dzięki któremu zrobiło się cicho. – A Ty, Gerard… jesteś największym pantoflarzem w drużynie, więc nie podskakuj.
Jeszcze nigdy, przenigdy nie słyszałam, żeby Pep stanął w obronie Ibrahima. Gdyby mi ktoś o tym powiedział to bym go wyśmiała i stwierdziła, że ta osoba oszalała. Usiadłam z wrażenia na ławce rezerwowych i obserwowałam brata, który zarządził jakieś ćwiczenie dla chłopaków, które składało się z biegu przez  wykreślony teren i „okiwanie” przeciwnika.
 
Po południu dołączyłam do Cristiny, która zabrała swoje niesforne dzieciaki na zakupy. Zajęłam się małą Valentiną, podczas gdy jej mama próbowała się uporać z Mariusem i wyborem dla niego nowych trampek do szkoły.
- Kiedy wracacie do szkoły? – zwróciłam się do Marii.
- W przyszłym tygodniu. – mała Valentina zaczęła się bawić moimi pofalowanymi kosmykami co doprowadzało mnie do nerwicy, ale tylko to sprawiało, że nie płakała w moich ramionach, więc zgodziłam się być jej zabawką przez jakiś czas. Maria usiadła obok mnie i spojrzała swoimi wielgachnymi oczami. – Ślicznie wyglądasz, ciociu.
- Dzięki, Maria. Ty wyglądasz przepięknie, jak prawdziwa księżniczka. – pocałowałam ją w czubek głowy, na co mała odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- Wiesz, ciociu… zakochałam się. – rzekła śmiertelnie poważnym tonem, teatralnie odgarniając włosy z lewego ramienia.
- W kim tym razem? - ostatnim razem gdy tak powiedziała, dowiedziałam się, że kocha się w moim obecnym narzeczonym, więc bałam się jej odpowiedzi.
- Jest taki chłopiec na naszym osiedlu… on się przezywa i w ogóle, ale ja lubię takich łobuzów. Jest najładniejszy z chłopców, których znam i nawet raz kopnął we mnie piłką!
- Dziewczyny mają coś takiego, że podobają im się tacy niegrzeczni chłopcy. Niestety z tego nie wyrośniesz, młoda damo.
- A Ibi?
- Ibrahim też jest niegrzeczny. Daję Ci moje słowo. – mała zaśmiała się ukazując swoje ząbki, z dwoma dziurami na przodzie. – Ale właśnie dlatego dziewczyny powinny takich chłopców wychowywać i pokazywać kto rządzi!
- Hej, hej. Charlie, wychowasz kolejną feministkę w rodzinie. – zaśmiała się Cristina podchodząc do nas. – Wybrałam już ubrania i idę do kasy. Spotkamy się przed wejściem. Ok? – kiwnęłam głową, że się zgadzam i wyprowadziłam moje bratanice na zewnątrz. Usiadłyśmy na ławce przed butikiem i czekałyśmy na ich mamę.
Rozmawiając z dziewczynkami, zauważyłam zmierzającego w naszym kierunku Sergio. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam ręką, żeby do nas dołączył.
- Cześć, dziewczyny. Co słychać? – pocałował mnie w policzek i usiadł obok Marii.
- Jesteśmy na zakupach, czekamy na Cris. – odpowiedziałam. – A Ty skończyłeś już trening? – od jakiegoś czasu Pep pozwala mi robić zdjęcia o określonej porze dnia. Później zamyka się z chłopakami na zamkniętym treningu, na który nie mam wstępu.
- Właśnie skończyliśmy i zmierzam do domu, ale postanowiłem wpaść do kilku miejsc. – uśmiechnął się. – Jak przygotowania do wieczoru panieńskiego Sonii?
- Wszystko stoi w miejscu. Muszę zaangażować w to przedsięwzięcie Shak, Cris, Ro i Lilly, bo sama nie dam sobie ze wszystkim rady.
- Jak to nie dasz? Ja już prawie mam wszystkie dopięte na ostatni guzik.
- Bo Ty masz doświadczenie w robieniu tego typu imprez, a ja nie. Mam mętlik w głowie i kilka pomysłów, które nawzajem się wykluczają. Chciałabym, żeby to była niezapomniana noc dla niej, a póki co nie przygotowałam jeszcze nic.
- Masz czas. Ślub we wrześniu, kilka dni Ci zostało. – zaśmiał się.
- Właśnie kilka. Muszę to dokładnie zaplanować i wyręczyć się przyjaciółmi. Gdzie byłeś podczas imprezy na plaży? Widziałam Cię zaledwie kilka razy, a potem zniknąłeś?
- Nigdzie nie poszedłem, byłem tam ciągle. Trochę odpłynąłem i zasnąłem na leżaku. Kiedy się obudziłem, dowiedziałem się od Mascherano co się działo i szczerze powiedziawszy żałuję, że tego nie widziałem.
- Nie ma o czym mówić. Mam tę noc jakby wyciętą z życiorysu i pamiętam szczątkowe informacje.
- Np. to że przyłożyłaś Ibrahimowi? – skarciłam go wzrokiem. – Przepraszam.
- Tego akurat nie pamiętam, ale uwierz, że Gerard mi to przypomina w każdej możliwej rozmowie. Dziś na przykład na waszym treningu…
- Nie przejmuj się nim. Zaręczyłaś się z Ibim i jesteście szczęśliwi. To najważniejsze.
- A jak tam Twoje podboje? – spojrzałam na niego spod byka.
- Nie ma o czym mówić. – zaśmiał się. – Wszystkie okazują się niewypałami i jakoś nie mogę się ustatkować przy jednej jedynej.
- Może źle szukasz? – zagaiła Maria, która rzuciła się z drugiej strony na moją szyję. Na moich kolanach nadal siedziała Val, więc było mi dość niewygodnie.
- Chyba tak. – odpowiedział chłopak. – Co mam na to poradzić, że wszystkie fajne dziewczyny są już zajęte albo nie mieszkają w Hiszpanii?
Na moje szczęście nie musiałam odpowiadać, bo dołączyła do nas Cris obładowana wieloma siatkami. Pożegnałam się z Sergio, który wszedł do któregoś ze sportowych sklepów, a my udaliśmy się na parking, gdzie zostawiliśmy mój samochód.
- O co chodziło Sergio? – zagaiła Cris podczas drogi powrotnej do domu.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale cieszę się, że weszłaś w odpowiednim momencie. Zaczynało się robić niezręcznie.
- On… coś do Ciebie? – wzruszyłam jedynie ramionami i skupiłam się na drodze.           Miałam wielki mętlik w głowie, bo wszystko zaczynało układać się w jedną całość. Sergio zawsze był dla mnie jak przyjaciel, ale kilka razy całkowicie mnie zawiódł. Wydał mnie Pepowi mówiąc, że spotykam się z Ibrahimem. Wtedy naprawdę byłam na niego wściekła. Już mi trochę przeszło, ale nie zamierzałam zmieniać relacji z nim na „bliscy przyjaciele”. Do tego grona należał jedynie Gerard, Ro, Cris i od jakiegoś czasu Sonia z Shakirą. Był mi bliski, to prawda. Ale jego zachowanie zmierzało ku czemuś większemu, a ja tego zdecydowanie nie chciałam. Musiałam wyznaczyć granicę, której nie mógł przekroczyć. Czułam, że w innym przypadku może się to źle dla mnie skończyć.

___________________________

Ok tak jakby został jeden rozdział+ epilog. Wooooow, ależ też czas przeleciał. Niedawno przecież zaczynałam pisać o przygodach Charlie, a tu już prawie koniec? Łooooo.
 
Już tęsknie za tym blogiem. Heh, ale póki co jeszcze się nie żegnam ;)
Buźki :*

PS: zapraszam na mojego nowe bloga: hermosa--soledad
;-)

5 komentarzy:

  1. Odpowiedź dla Sergio: Niech przyjeżdża do Polski! :3
    Kurczę, że niby już zaraz, za chwileczkę koniec? Ej no. Nie zgadzam się i protestuję.. </3
    Odcinek cudny, ciekawa jestem, czy Sergio ma coś jeszcze w zanadrzu i postanowi owe coś wyciągnąć w kolejnym odcinku. ^^
    Pozdrawiam!
    xxxbarcaxxx [always-and-forever-barcelona.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. ah, wyobrażam sobie zestresowanego Ibiego *.*
    Cud miód i malina!
    Dlaczego jak go tak kocham!?
    Piekny odcinek, dobrze, że Ibi się nie gniewa na Charlie ^^
    Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ostro zabalowali, nie powiem ;d
    Dobrze, że Ibi się nie gniewa, bo już bym się bała o nich ;C
    Rodzice zaakceptowali status swojej córki i można robić weselichooo! ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamuniu, zestresowany Ibi jest taki słodki, że mało się nie rozpłynęłam *.*
    I szkoda, że opowiadanie już się pomału kończy :( Przynajmniej jeden plus, że piszesz teraz to o Marcu :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam nadzieję, że Charlie nic ciężkiego w tej swojej torebce wtedy nie miała... a tak tylko wspominam, hahah.
    dobrze, że rodzice bohaterki nie mieli żadnych sprzeciwów co do Ibrahima i w ogóle. ;)

    jeśli masz ochotę zapraszam do siebie na
    te-quiero-para-siempre.blogspot.com
    deutsch-herz.blogspot.com
    numero-uno-huh.blogspot.com
    może któryś z nich Ci sie spodoba.
    pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Statystyka